Zaczęłam oglądać ten odcinek i nie wytrzymałam. To nie jest chyba żaden spoiler, tam w tle innych wydarzeń odbywa się polowanie. Postrzelili wielkiego, pięknego jelenia, ale on im uciekł, chodzi ranny po lesie i ryczy z bólu... sama się poplakałam i nie byłam w stanie tego oglądać. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby bez powodu zabijać takie piękne stworzenie ? Nie jestem w stanie patrzeć jak to zwierzę cierpi.
komputerowo, też to wyczułam od razu. Zwłaszcza jak chodził ranny po lesie - było to mega sztuczne. Ale gdzieś tam też to poczułam i mnie to wzruszyło. Prawda jest taka, że rodzina królewska pod tym względem (w zasadzie pod wieloma względami) jest bardzo zimna i nieczuła. Traktują polowanie jako rozrywkę. Zero emocji, zero wrażliwości, zero litości. Dla nich to była zabawa. Ogólnie miałam troszkę lepsze zdanie o nich, ale ten serial i sprawdzanie w różnych źródłach (na ile w serialu jest prawda), zmieniło mój tok myślenia o 180 stopni.
Ale wiesz, że ten wątek to fikcja a jelenia stworzyli komputerowo? W rzeczywistości tak by to nie wyglądało. Po pierwsze jest obowiązek dobicia postrzelonego zwierzęcia, po drugie jelenie bytują raczej w lasach...
No bez jaj... jelenia na pewno nikt nie postrzelił naprawdę, a to był najlepszy odcinek całej serii - Filip upolował jelenia, Karol- narzeczoną, rodzina królewska - matkę królów, Diana - księcia z bajki, Pani Premier- swoje zdanie na temat Królowej i potem swoich ministrów. Genialny tytuł i prowadzenie postaci.
A mi właśnie najbardziej było przykro podczas oglądania tego odcinka przez to, jak została tam przez Windsorów potraktowana Margaret Thatcher - skromna, pracowita kobieta, której w przeciwieństwie do jej poprzedników i następców nie chodziło o wygodne siedzenie na cieplutkim stołeczku i korzystanie z uciech związanych z obcowaniem z Royal Family, tylko o wprowadzenie idei, w którą wierzyła, w życie i postawienie kraju, który (symbolicznie, ale jednak) należał do Elżbiety i jej pożal się Boże rodziny, na nogi. Grupka ważniaków, którzy poza urodzeniem i znajomością wielkopańskich zwyczajów, nie mają niczego, czym mogliby się pochwalić, zmieszała z błotem kobietę, która zapieprzała dla nich jak mróweczka. Bardzo dobrze zrobiła, że po kilku dniach olała to całe towarzystwo i wróciła do Londynu. Jeszcze na do widzenia powinna im napluć pod nogi.
To było tak smutne i dosadne odniesienie do losów Diany.. Tak jak powiedział jej brat na pogrzebie - dostała imię na cześć bogini łowów, a skończyła jako ofiara polowania.
Bardzo fajnie patrzy się na tę postać w serialu. Dopóki sobie człowiek nie uświadomi jak się zakończy ta historia :(
Ale myśliwi w ogóle, ci sprzed 50 lat, 100 lat, ci dzisiejsi też? Bo zdajesz sobie sprawę, że myśliwi należą do kół, które mają określone zasady dotyczące tego, na co i kiedy mogą polować, w jaki sposób traktować zwierzynę, kto ma w ogóle prawo ją dostać?
Bo z komentarza wynika, że w życiu myśliwego na oczy nie widziałeś i nie masz pojęcia, w jaki sposób funkcjonują według litery prawa. No, chyba, że jesteś typem człowieka, który każdego, kto je mięso, uważa za bydlaka.
Ty mi tu nie pitol o zasadach i literze prawa. Większość z nich to zwyrodnialcy i tyle. Dlatego cieszy mnie każda informacja o zgonie myśliwego lub poważnym wypadku
Aha, czyli niestety tak jak myślałam. Nie ma sensu w takim razie tracić szarych komórek na dalszą "rozmowę".