Morze, ocean, tsunami słów, które nic nie wnoszą, niczego nie odkrywają. To przecież powszechnie znane opinie, wątpliwości, argumenty. Wypowiadane na dodatek z takim samozachwytem przez poszczególnych bohaterów, jakby dokonywali przełomowego odkrycia socjologicznego. Temat ciekawy - kondycja sztuki, literatury w czasach mediów społecznościowych, audiobooków i e-booków. Wniosek: "pisać każdy może..." itd. Może miało być prześmiewczo. Wyszło najzwyczajniej nieangażująco i nudnie. Rzadko mi się zdarza, że na seansie walczę ze snem, szczególnie, że temat literatury i czytelnictwa jest mi bliski.
Na dodatek powielany już nie wiadomo który raz zabieg romansowego przekładańca - banalne.
Masz rację. Dorzuciłbym Herberta: "(...) Nigdy się nie spotkamy/ to co po mnie zostanie nie będzie przedmiotem tragedii/Ani nam witać się ani żegnać żyjemy na archipelagach/a ta woda te słowa cóż mogą cóż mogą książę".